Belfast - stolica, a zarazem największe miasto Irlandii Północnej zna chyba każdy. Od lat 60. XX w. teren konfliktów pomiędzy probrytyjskimi unionistami a zwolennikami zjednoczenia Irlandii. To każdy juz wie, ale że w Belfaście znajduje się dok, gdzie zbudowano słynnego Titanica, wie już chyba tylko co drugi. :-)
My do Belfastu wybieraliśmy się kilka razy i zawsze stawało coś na drodze. Kiedy już nam się udawało - deszcz padał niemiłosiernie.
Niestety na trzy odwiedziny, tylko raz nie było w Belfascie urwania chmury; i tylko ten jeden raz dało się robić jakiekolwiek zdjęcia.
Belfast i cała z nim związana historia strasznie mnie wkręciła; wkręciła na tyle, że kilka lat później zdecydowałem się pisać pracę licencjacką na temat The Troubles. Może to nic wielkiego, ale samo studiowanie tematu było bardzo ciekawe. Tak mały kraj, tak małe miasto, a o tym co tam się działo można by mówić przez lata. Polecam ten temat w filmach, książkach i muzyce; zawsze chwyta: czasami za gardło a czasami za serce. Niestety zdjęcia nie oddają klimatu miasta. Dość dziwny jest też fakt że na tak małym terenie obowiązuje inna waluta, inny akcent i ludzie jakby tez inni.
W związku z ulewą jaka nas spotkała w Belfaście zdecydowaliśmy się skorzystać z opcji HOP&GO, czyli piętrowego busa dla turystów, który przejeżdża przez najważniejsze miejsca. Bardzo zdziwiłem się jaka była reakcja tamtejszej młodzieży: kiedy przejeżdżał autobus rzucali w nas kamieniami lub wyzwiskami z wystawionym środkowym palcem. Widocznie nie podoba im się fakt, że ich historia stała się tak komercyjną atrakcją turystyczną. Murals - zobaczyc trzeba koniecznie, nawet podejmując małe ryzyko.