Deszcz w końcu ustał. A jak padać przestało to dalej w drogę :D trzeba w końcu zwiedzać a nie tylko leniuchować. Amazonką się przepłynąc, dzunglę zobaczyć. Więc zerwaliśmy się rano. Marszem nasze "20 min" do drogi (mniej wiecej jest to 30-40 min, choć Elena się upiera że 20... no ale ona ma motor;). Potem spóźnieni taksówką stówą do miejsca zbiórki w mieście Leticia. Tu rządza ci co mają łódki oraz ci na motorach:) My wbijamy się z naszym panem przewodnikiem do speed boat i z innymi pięcioma współtowarzyszami wycieczki płyniemy w siną dal... najpierw papugi. mimo że Paco i Pata są nam znane te robią na nas ogromne wrażenie. Kradną jedynie kolczyki i spinki do włosów :D jednak i tak prawdziwe wrażenie robią na nas kajmany. maleńkie co prawda, ale nie chodzi o rozmiar przeciez. Paweł już zachwycony :D nastepny przystanek - wioska gdzie zjezdzaja się miejscowi handlarze pamiątek. Jest też pokaz tańca przez tamtejsze kobiety. Ba! nam też każą tańczyć!!! jedziemy dalej. Amakayaku park - park narodowy. Sliczne domki gdzie można nocować (również drogie), ale przede wszystkim drugie najwieksze drzewo świata - tak mówili :D Półgodzinny spacer i dalej łódka w drogę. Nastepny przystanek - Puerto Narino. Sliczna miejscowość bez aut. Na sam koniec - polowanie na różowe delfiny... ale szare się ładniej prezentowały choć też nie na zdjęcie :) no a potem z rykiem silnika w tle z powrotem. Z miasta do naszej wioski podjechaliśmy moto-taxi (foto)
I tak w skrócie zleciał nam cały dzień. Emocji opisać się nie da.