Las deszczowy charakteryzuje się ... deszczem :D Drugiego dnia w dżungli leniuchujemy. Leżymy w hamaku, wcinamy domowe potrawy i zaprzyjaźniamy się z Paco i Pata. Paco jest młodszy i niebieski, ma ładniejsze piórka. Pata za to jest czerwona i musiała być śliczna w przeszłości, lecz dziś jej piórka tracą barwy ze starości. Są bardzo przyjazne, chętnie zjedzą to co zostało na śńiadaniu jak i nasze owoce. Pada z przewami całą noc i cały dzień. Co ciekawe dopiero po południu robi się chłodniej od ulewy. Sam deszcz natomiast jest... ciepły. Dodatkowo przez to, że krople uderzają o wielkie liście, a z tych liści spadają na kolejne itd, ma się wrażenie że natężenie deszczu jest o wiele silniejsze niż w rzeczywistości. Z tego całego lenistwa w hamaku zaczynamy rozważać sprzedaż mieszkania i przeprowadzkę. Ktoś się zna na kolumbijskich wizach i prawie zakupu ziemi w Amazonii?! :D
***
Miśki zabrały się dziś za tutejsze owoce. Popularny w Kolumbii "Passion fruit" zjadł tak szybko, że nie udało nam się zdjęcia zrobić. Mamy za to zdjęcie jak wcinają granata. My sami poznaliśmy guaranę - świetne soki z niej wychodzą. A propos passion fruit, własnie odkryłem że ma mnóstwo innych nazw własnych:
Passion Fruit (UK and US), Passionfruit (Australia and New Zealand), Granadilla (South America and South Africa), Pasiflora (Israel), Parchita (Venezuela), Maracujá (Brazil, Ecuador, Peru, Paraguay), Maracuyá (Peru, Colombia, Panama), Lilikoi (Hawaiian), Magrandera Shona (Zimbabwe), Markisa (Indonesian), and Lạc tiên, Chanh dây or Chanh leo (Vietnamese).