No można sobie życzyć… pogody ;) No i wygnało nas. Po dwóch dniach i dwóch noclegach w Orebic jedziemy do Dubrovnika, po drodze ulewa. Dubrownik, mekka turystów i punkt numer jeden w niejednym przewodniku nas nie zachwyca. Jak to Paweł powiedział: “wszystko pod turistas i drogo…”. A no drogo i pod turistas… uciekamy, a już się nam wydawało, że trzy godziny opłaconego parkingu nam nie starczą - a było akurat, nawet na kawę i chwilową łączność z viamichellin starczyło. Aż strach pomyśleć co tu się musi dziać w sezonie!!@? zaplanowaliśmy trasę i w drogę. W pewnym sensie drogę powrotną. Pogoda jak na razie nie zachwyca.
Byle szybciej do autostrady, z dala od krętych dróżek nadmorskich. I znów nie zaufaliśmy technice, naszej drogiej nawigacji i podążyliśmy za znakiem autostrady… zwodzącym na podróż krętymi dróżkami w głębi kraju na granicy z Bośnią i Hercegowiną. Chorwaccy budowniczy stają na głowie aby autostradę ukończyć a miejscowości po drodze to tak szczerze… dziury były. Chorwacka autostrada zaczyna się juz na wysokosci Ploce - a przynajmniej jej budowa. Az strach pomyśleć, jak trudno zbudować autostradę z tymi wszystkimi mostami i tunelami; mimo wszystko idzie im na pewno lepiej niz w naszym kraju. Najdłuższy tunel miał 6km; wow