Czesto wybór pomiędzy autobusem a samolotem nie jest łatwy. To nie tylko kwestia pieniędzy, ale często decyzja pomiędzy komfortem i oszczędnością czasu, a kolorytem codzinnosci którego z okna samolotu zobaczyć się nie da. Do tej pory zawsze decydowalismy sie na autobus. Teraz też. W tym przypadku to az 9 i pół godziny jazdy z Dar es Salaam do Moshi (Kilimanjaro), z czego jakies 4 godziny po drodze duzo gorszej od naszej ul.chodkiewicza (pod względem jakości oczywiscie).
Wnisoek mam jeden: nie wierze że taki Cejrowski czy Wojciechowska korzystają z tego samego rodzaju transpotu w ten sam sposob co my. Nikt mi tego nie wmówi. Nie po dzisiejszym dniu. Ta myśl dodaje mi pozytywnego koma. O co mi chodzi?
Wstalismy dzis wczesnie rano, zeby miejskim busem dostac sie do głównej stacji autobusowej skąd duzym busem mielismy jechac do Moshi. Miejski bus to połączenie naszych doswiadczen z Kolumbii i Filipin; Napchany do granic mozliwosci ludzmi przewozącymi wszysto co sie da. Ma to swoj urok. W tym wypadku taxi to az 16 razy cena busa, wiec decyzja była prosta (chodz samo taxi w tym wypadku to tylko jakies 30zł). Wysiedlismy na stacji (przy orobinie szczescia) by dostac sie do autobusu... Tutaj zaczął sie prawdziwy meksyk... i nie chodzi tu tylko o liczbe "naganiaczy" z roznych firm którzy chca przekonac nas do zakupu biletu własnie u nich, ale bardziej o to ze wszyscy kłamią. Godzina odjazdu autobusu? Za chwilę. Czas podrózy? 7 godzin (było 9,5). Autobus? Luxury VIP express (był zwyczajny bez klimatyzacji i toalety). Kazda firma ma nawet zdjęcia autobusów w swoim biurze,ale dziwnym trafem wygladaja lepiej niz w rzeczywistosci. :-) Wg mnie nie ma sposobu na weryfikację tych wszystkich punktów z dwoma plecakami na sobie i 4 naganiaczami łażącymi bez przerwy za tobą. Autobus musielismy gonic zeby do niego wsiąść a potem okazło się ze nie ma w nim dla nas miejsca (9 godzin!). Na szcescie jakos sie udało upchac innych i znalazły sie dwa ostatnie miejsca. Autobus w tym czasie dawno był poza dworcem a my oddalismy swoje bilety (swoją drogą nigdy nie dowiemy sie ile płacą tutejsi za tą samą trasę). W takich momentach zastanawiam się czy płacąc takie duze pieniądze za wakacje zycia jest to klimat który mi odpowiada... Na szczescie takie myśli szybko znikają... Wystarczyło tylko troche porozmawiać z ludzmi w autousie, popatrzec przez okno, przypomniec gdzie się jest, żeby wrócić na własciwy tor myślenia; gdzie dochodzi sie do wniosku ze nie ma lepszego sposobu na poznanie tutejszej atmosfery niz własnie taki autobus. 9 godzin w autobusie mozna uznac za zmarnowane w innych okolicznosciach, ale nie tutaj.
Po przyjezdzie do Moshi odebrała nas nasza ekipa od Safari i zawieziono nas do Hostelu (Twiga). Niesamowici ludzie przedstawili nam plan na jutrzejszy dzien w taki sposob ze nie mam watpliwosci , ze bedzie to jeden z leszych. Zobaczymy szczyty Kilimanjaro, wodospad i wiele innych ( o tym jutro). Jak na razie wysiadł prąd w Hostelu i siedzimy w pokoju po ciemnku. Kiedy prad jeszcze był próbowalismy połączyc sie z netem, ale jest to dosc żmudna praca...bo niby jest ... a chwilę pózniej nie ma. Nie wiem cz bedziemy w stanie wrzucic jakies zdjęcia... Moze kiedys sie uda. Jak na razie staramy sie chociaz opisać co sie dzieje.
W tej chwili zapachy jakie wydzialam podsuwają mi tylko jedno rozsądne wyjscie - prysznic :-)
Praktyczne info:
bus DAR do Moshi - 35000TSH/os (luxury bus...)
Bus po miescie - 500TSH/os ale mówili że 300TSH... moze te plecaki policzyli
Woda - od 400 do 1500 THS (0,5l do 1,5l)
Placki - 800TSH (takie grubsze nalesniki)