Nie wiem co nas obudziło, a raczej co obudziło Pawła, chyba jakiś miłosierny odruch, bo czekał na niego kociak wygłodniały. Już się prawie dał przekonać na tę chorwacką pamiątkę… ech.
No i w drogę. “Prosto” do Zadaru. Droga kręta i wijąca się. Poruszamy się juz tylko E65. Zadar miasteczkiem gdzie woda grała w chodniku i pierwsza nasza styczność z mariną prawdziwą. No i dalej w drogę… aż do zmierzchu.
Po drodze pomijamy SPLIT; jakoś tak wyszło... :-(
Piękne widoki a na sam wieczór Makarsko… hmmm… głośne, turystyczne… jesteśmy na nie!. Makarska Riwiera nie dla nas. Niecałe pół godziny i nas nie było.
Nocleg znów scary; pod “Rivera Makarska“ na parkingu przy krętej drodze… chyba to lubimy ;)