Tego jeszcze nie było: trzy tygodnie urlopu i jakieś 40 stopni różnicy w temperaturze. Ale do tego jeszcze daleko. Z lekkim kacem odlatujemy z Bydgoszczy do Londynu. W obawie o zatrucie pokarmowe, w ostatniej chwili kupuję środek odkażający (patrz zdjęcie) i lecimy. Startujemy przy lekkim mrozie i śniegu, a lądujemy…zgadnijcie! Tak właśnie. W deszczu i we mgle. A jakże by inaczej - przecież to Londyn! Tu czeka nas 6 godzin siedzenia na lotnisku (na szczęście tym samym; Stansted), a potem wsiadamy do AirBusa A320 i lecimy. Lot sam w sobie to duże wyzwanie; 13 godzin w powietrzu nie brzmi zachęcająco; potem przestawimy zegarki o 8 godzin i możemy się cieszyć wakacjami.