Ktoś by powiedział że na wakacjach człowiek odpoczywa; wysypia się przede wszystkim. Po tym jak wczoraj przed drugą poszliśmy spać, wstaliśmy dziś o 7:00. Jak wiadomo - dla niektórych a przed wszystkim dla nas 5 godzin snu to zdecydowanie niewiele. A wszystko przez chęć dostania się na Sky Bridge umieszczony pomiędzy wieżami Petronas. Gdy na miejsce dotarliśmy o 8 w kolejce byliśmy 126-ci :) ale się udało. Bilety na 18:30 zdobyte (do rozdania jest 40 darmowych biletów co 15 min pomiędzy 9:00 a 18:45) Zaraz potem udaliśmy się do Malaysian Tourist Centre… ech… cóż za miejsce - a to tylko informacja turystyczna!!! :) I dalej, w metro, autobus i po godzinie już u stóp Jaskiń Batu. Szczerze… to małpy chyba zrobiły na nas największe wrażenie. Hinduska świątynia znajduje się w przepięknej grocie jednak naturę psują wymysły człowieka… betonowa posadzka, farba na ścianach, śmietnisko dookoła. Mimo wszystko - polecamy; wycieczka to koszt 10MYR (2 osoby autobusem miejskim w dwie strony - bus 11 i U6; choć faktem jest że znalezienie przystanków i droga w korkach to przygoda sama w sobieJ). Warto żeby chociaż zobaczyć gdzie odbywa się słynny festiwal. Po powrocie oczywiście obiad u Chińczyka “za rogiem”; co ciekawe - za piwo 0,6l zapłaciliśmy więcej niż dwie porcje potwornie ostrego ryżu z kurczakiem (bo Paweł jak zawsze: “chcę to co oni mają - to tam…”); posiłek 2x6MYR + piwo 0,6l 13,60MYR :)
***
Wróciliśmy do hotelu… jesteśmy padnięci, nogi bolą, stopy poobcierane - i to mają być wakacje? Ja powracam do stwierdzenia z rana; na wakacjach powinno się odpoczywać. Ale jesteśmy i będziemy twardzi i się nie damy!!! Za nami kolejne przechodzone po południe. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się w stronę KL Lake Gardens aby obejrzeć hibiskusy i orchidee. Hmm… ok. - nie mieliśmy czasu się zachwycać, ale prawda jest taka że nie było czym. Mam nadzieję, i tylko chyba dlatego mi nie szkoda, że ogród w Singapurze będzie piękny (a Paweł pozwoli mi biegać od kwiatka do kwiatka i strzelać fotki). Z ogrodów uciekliśmy szybko znów pod Petronas Towers (Paweł się już śmieje że tylko Petronas i Petronas jakby tu nic innego nie byłoJ). Ale tym razem aby dostać się na most pomiędzy wieżami. Wywarte na nas wrażenie… ogromne. Chyba przede wszystkim dlatego, że jeszcze niedawno, zanim przyśniła się nam Malezja, oglądaliśmy dokument na Discovery o budowie wież. A my dziś tam byliśmy!!!! Przeżycie; co jak co ale dla nas zdecydowanie przeżycie :) Później pomknęliśmy … no właśnie; tak - znowu jeść :D Ktokolwiek dotrze do Kuala Lumpur musi koniecznie zawitać w okolicę ulicy Jalan Bukit. Przepyszne i oczywiście tanie jedzonko. Przeczekaliśmy na degustacji ulewę a później z powrotem do hotelu.
To właściwie koniec naszego tutaj pobytu w Kuala Lumpur. Jutro wyjeżdżamy do Malaki (o ile na Puduraya Station odnajdziemy właściwy autobus :D) Miasto to w połowie nowoczesna metropolia z drapaczami chmur a z drugiej strony brudne dzielnice China Town i Little India ze zrujnowaną oryginalną zabudową (oczywiście zastępowane kolejnymi wieżowcami). Szkoda, bo nawet w tych podupadających budowlach widać ich piękno. Ale żeby nie skończyć na smutno :D Kuala Lumpur trzeba zobaczyć; zbitka różnych kultur, pyszne jedzenie, przemili ludzie zawsze chętni do wskazania drogi.
Może się komuś przyda :D
Polecamy BackHome Hostel - może nie najtańszy 40MYR/noc ale rewelacja
Jedzenie - średnio 6-8MYR
Metro - 3 przystanki 1,60MYR
Piwo J - drogo 5MYR (sklep) 15MYR (pub/do jedzenia)
Camel - 8MYR
Woda - 2-3MYR/1,5l
Torba owoców - 10MYR