Welcome to the jungle… wcześnie rano wstaliśmy, wpakowaliśmy się jako jedyni turistas do autobusu (Paweł nie omieszkał nawiązać, do “Turistas” i kilku innych horrorów) i górzystymi drogami pełnymi zakrętów wijącymi się pomiędzy lasami palmowymi dojechaliśmy do Kuala Tahan gdzie dziś i jutro nocujemy. To jedno z czterech wejść i baz wypadowych do Parku Narodowego o powierzchni 4343 m2 -dziewiczej dżungli.
Nocleg oraz wszelkie “atrakcje” wykupiliśmy z firmy Han Ravel (i tutaj od razu podpowiedź - lepiej jednak wykupić cały pakiet, np.. 3dni/2 noclegi ponieważ finansowo wychodzi tak samo jak “samodzielna organizacja”). Wszystkie firmy organizujące wypady oraz restauracje znajdują się w domkach.
Rano Rozpoczęliśmy od Rapid Shooting, czyli przejażdżki na łodziach które fal się nie lękają i mkną pod prąd ;) jeżeli ktoś nie lubi być mokry to proponujemy siadać z przodu a na aparat koniecznie zabrać jakąś ochronę przed wodą. Następnie krótka sjesta; upał tutaj naprawdę daje się we znaki i wszyscy chowają się w domach a atrakcje zaczynają się dopiero o trzeciej. Oczywiście, jeżeli się jest grupą czteroosobową można sobie dzień rozplanować do woli; cztery osoby to minimum na łódkę i przewodnika.
My jednak zdecydowaliśmy się na Cave Explorance razem z grupą ruszającą po trzeciej i ruszyliśmy na przygodę z nietoperzami. I tu pierwsze prawdziwe zetknięcie z prawdziwą dżunglą. Zachwyciły nas po drodze ogromne drzewa, liany i oczywiście sama jaskinia. Mimo ze moje spodnie cudem pozostały białe, proponujemy zdecydowanie ciemny i gotowy na brud strój :D przeciskanie się przez skały, zjeżdżanie na pupie czy chodzenie w kuckach - oto atrakcje 50m jaskini. Oczywiście całkowite ciemności. Tu przydaje się latarka, żeby oświetlić wiszące nietoperze (my takowej nie zabraliśmy). . Nietoperzy latających dookoła nawet się nie słyszy gdyż są tak ciche; co innego jak oświetli je słup światła i nagle okazuje się że tuż przy głowie wisi cała rodzinka a dookoła śmigają wybudzone ze snu zwierzaki. Niesamowite przeżycie i jak na razie najlepsze z atracji w dżungli.
Wieczorem wybraliśmy się jeszcze na nocny spacer (tza. Night walk), jednak ze względu na ilość osób “na szlaku” była to średnia przyjemność. Oprócz kilku patyczaków, czterech jeleni oraz dwóch norek skorpionów widzieliśmy potężne mrówki… za to rozgwieżdżone niebo widziane z lasu zrobiło na nas piorunujące wrażenie :D niesamowita ilość i bliskość gwiazd. Aż szkoda że nie można było się zatrzymać i popatrzeć chwilę dłużej.
Wieczorem padamy jak muchy po dniu pełnym wrażeń i przed kolejną wczesną pobudką, bo jutro już o 8:30 rozpoczynamy kolejną przygodę z dżunglą.