To kolejny dzień, który w większości spędziliśmy w busach. Dojazd z Taman Negara nie jest łatwy mimo że to wcale nie tak daleko. Transport wykupiliśmy w tej samej firmie co nasze wcześniejsze "activities"; nie należał on do przyjemnych ze względu na złą jakość drogi i ciągłe zakręty i górki.
W końcu Cameron Highlands to najwyższy region Malezji; leży na wysokości 1500m nad poziomem morza. Docieramy do naszego hotelu jakoś około godziny 17. W planie na dziś mamy tylko jedzenie i …wyjątkowo picie. Jak do tej pory nie mielismy ani czasu ani duzego powodu żeby się napić. Tym razem powody są dwa: pierwszy to fakt że rozstajemy się z naszymi Ziomakami z Polski, a drugi to, znaleziony sklep z alkoholem. 400ml taniej whiskey kosztuje tu tyle co piwo 0,5l. Zaopatrujemy się więc w napoje, po 10 ryngitow każdy (ta cena to jakis kosmos) i wieczór spędzamy w hotelowym ogródku. Wcześniej zjedliśmy jeszcze niesamowitą kolację na liściu bananowca - cena równie niesamowita, około 6 zł. Warto jeszcze wspomnieć że w Cameron jest dużo niższa temperatura niż w całej Malezji i po raz pierwszy na wieczór wyciągamy nasze bluzy.